Chodzi o to, że porwanie Johna odkryto dopiero nazajutrz. Dlaczego dopiero wtedy? Przecież do jego pokoju wleciał TŁUM z hałasem, który postawiłby na nogi ludzi z całego szpitala. Rozumiem, doktorzy wracali na noc do domu, jak również większość pielęgniarek. A w tych czasach nie było "nocnej zmiany" pielęgniarek? Czyli pacjenci, którzy np. mieli pogorszenie choroby w nocy, musieli zdać się tylko na opiekę woźnego?