amerykańskich reżyserów, który tworzy filmy pełne patosu, ale uzasadnione merytorycznie. To nie jest patos, który ma się sprzedać szerszej publiczce, to patos bardzo osobisty, polegający na wartościowych cytatach i rozważaniach. Na próżno szukać więcej takich twórców w USA, Malick ewidentnie ma gdzieś statuetki i dobrze. Bardzo dobry reżyser, który prawi o życiu w zgodzie z drugim z człowiekiem, o rozmowie z samym sobą, Bogiem oraz wolności i bezpowrotnie utraconych chwilach. Opus magnum to oczywiście "Cienka czerwona linia", co jest lekko paradoksalne, jako, że to olbrzymia produkcja, ale przy dużej liczbie środków Malick mógł w pełni wykorzystać swój potencjał. Reszta jego filmów również znakomita, począwszy od "Badlands" a skończywszy na "Wątpliwościach".